W tym roku minęła 74. rocznica likwidacji
getta żydowskiego w Zduńskiej Woli – 74. rocznica zamordowania blisko 9. tysięcy
mieszkańców miasta.
Ot zwykłych ludzi, którzy każdego
dnia spieszyli do swoich warsztatów, otwierali drewniane okiennice sklepów, by
zduńskowolanie i przyjeżdżający do miasta chłopi mogli kupić niezbędne im rzeczy. Mali chłopcy spieszyli
do szkoły (chederu) przy ulicy Sieradzkiej. Fryzjer z ulicy Stęszyckiej nastawiał
radio – jedyne na ulicy – aby mieszkańcy tej części miasta mogli wysłuchać
codziennych wiadomości. Mężczyźni i chłopcy tłoczyli się tuż obok wejścia do
jego zakładu. W innej części miasta ktoś się ze sobą kłócił, ktoś się ze sobą
kochał. Ktoś inny dobijał targu ze starym Chabelakiem w celu zwrócenia mu
skradzionych przedmiotów. Józef Mojżesz Daum z ulicy Stęszyckiej właśnie otrzymał
powołanie do wojska. W swym mundurze 28. Pułku Strzelców Kaniowskich musiał
wyróżniać się na tle tradycyjnych strojów sąsiadów, czym wzbudzał niemałe
zainteresowanie.
Spacerując ulicami można było
słuchać kilku języków jednocześnie. Polski, niemiecki, jidysz, czasami rosyjski
przeplatały się ze sobą.
Ot zwykłe, wielonarodowościowe i
przemysłowe miasto, jakich było wówczas kilka w okolicy Łodzi.
Wszystko zmieniło się wraz z
wybuchem wojny. Wrzesień 1939 to ważny dla zduńskowolan czas. WSZYSTKICH
ZDUŃSKOWOLAN! Wtedy na miasto spadają
pierwsze bomby, w wyniku czego giną pierwsi mieszkańcy. 8. września rozstrzelani
zostają trzej pierwsi zduńskowolscy Żydzi. Czy ktoś jeszcze dziś o nich pamięta?
Od początku 1940 roku wszystkich Żydów
zduńskowolskich zaczęto zmuszać do zmiany miejsca zamieszkania. W połowie 1940
już wszyscy oni przesiedleni zostali do domów przy kilku zaledwie ulicach: głównie Stęszyckiej,
Ogrodowej, Juliusza. Po dwóch latach od wtłoczenia ich na tak niewielką
przestrzeń rozpoczął się ostateczny dramat zduńskowolan. Zostali wyrzuceni
brutalnie z mieszkań gettowych. Stłoczono ich początkowo na placu przy ulicy
Stęszyckiej. Tam padły pierwsze strzały, tam zamordowano pierwszych
zduńskowolan. Kolejni ginęli w bramach, w piwnicach domów znajdujących się na
terenie dawnego getta, w szpitalu żydowskim. Tak zamordowanych zostało blisko
50. zduńskowolan. Pozostali zostali zmuszeni przejść na cmentarz żydowski, gdzie
nastąpiła kontynuacja dramatu. Matkom wyrywano małe dzieci z rąk. Te, które nie
chciały oddać dzieci mordowano strzałem w głowę. Szacuje się, że podczas trzech
dni likwidacji getta żydowskiego zamordowano na terenie miasta i cmentarza kilkaset
osób. Pozostałe przy życiu osoby, blisko 9 tysięcy, wywieziono z cmentarza do
obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem. Wszyscy Ci zduńskowolanie zostali tam
zagazowani i pochowani w zbiorowych grobach na terenie Lasu Rzuchowskiego. 1169
osób wywieziono pociągiem do getta żydowskiego w Łodzi tylko jednego dnia. Dzień wcześniej do Litzmannstadt Getto trafiło 397 osób.
Aby sobie lepiej uświadomić to, co
się wtedy stało w naszym mieście, musielibyśmy zobaczyć oczami naszej wyobraźni,
jak mieszkańcy jednego z osiedli, na przykład Południe lub Zachód, muszą w
ciągu jednej nocy opuścić swoje domy, udać się na cmentarz, by następnie
znaleźć się w samochodach ciężarowych, które powoli wywożą ich z miasta.
Dojeżdżają do miejscowości Chełmno, gdzie już stoi długa kolejka aut,
załadowanych kilkudziesięcioma osobami każde. Nasi sąsiedzi dołączają do tej
kolejki, cisną się w autach, które zabrały ich z ukochanego miasta. Za
kilka chwil zostaną wyrzuceni z aut i skierowani do murowanego pałacyku. Tam
już tylko chwila, sąsiad z sąsiadką będą musieli się rozebrać do naga i szybkim
krokiem, poprzez długi korytarz wejść do niewielkiego pomieszczenia. To
pomieszczenie to komora gazowa. Za 15 minut wszyscy oni umrą uduszeni gazami
samochodowymi.
Po wojnie do Zduńskiej Woli
powróciło około 170. ocalałych, głównie tych, którym udało się wcześniej zbiec na
tereny dawnego ZSRR. Inni ocalali nigdy nie powrócili już do Zduńskiej Woli. Z
obozów koncentracyjnych i zagłady, z których zostali wyzwoleni udali się,
często po wielomiesięcznych pobytach w szpitalach, do obozów Dipisów. Stamtąd
rozjechali się po całym świecie.
Dziś dawni zduńskowolanie i ich
potomkowie zamieszkują na wszystkich kontynentach, w ponad stu krajach.
Kiedy w 1998 roku zaczynałam moją
podróż poprzez świat zduńskowolskich Żydów nie miałam świadomości, jak ta
podróż będzie wyglądała. Wiedziałam tylko, że miasto, które nie pamięta o swych
korzeniach, o swojej historii, jest miastem słabym. Odcinanie się od korzeni
jest zawsze rujnujące, zarówno dla jednostki, jak i miasta.
Przez wiele lat, wspólnie z Asherem
Aud Sieradzkim ז״ל , prof. Danielem Wagnerem, Menachemem Daumem i wieloma innymi
osobami staraliśmy się przywrócić pamięć o społeczności żydowskiej Zduńskiej
Woli.
W tym roku zastanawiam się
kolejny raz: ile jeszcze lat musi upłynąć, abyśmy nie musieli przypominać o
tragedii, jaka spotkała Zduńską Wolę i aby Zduńska Wola po prostu sama
pamiętała. Za ile lat miasto Zduńska Wola przyjmie oficjalnie do świadomości
fakt zamordowania 30% swoich mieszkańców i postanowi ich z własnej
inicjatywy godnie upamiętnić?
Przez wiele lat strona
internetowa miasta nie zawierała praktycznie żadnych informacji na temat
żydowskiej społeczności miasta. Nie było także możliwe znalezienie na niej informacji
o innych grupach wyznaniowych, zamieszkujących miasto, zarówno przez II wojną
światową, jak i obecnie.
Napisałam wówczas list z prośbą
do prezydenta miasta o zamieszczenie takiej informacji. Nie godzi się, aby
miasto, które aspiruje wciąż do bycia miastem otwartym, przyjaznym zarówno dla mieszkańców, jak i przybywających podróżnych, milczało na temat mordu
na swych mieszkańcach. Prezydent wyraził zgodę, abym pomogła zredagować tekst
poświęcony Żydom zduńskowolskim. W ten sposób, po odczekaniu przeze mnie kilku kolejnych
miesięcy, urzędnicy zamieścili w końcu teksty poświęcone zarówno społeczności
żydowskiej, jak i cmentarzowi żydowskiemu.
Kilka lat temu jednak teksty te
usunięto z oficjalnej strony Urzędu Miasta. Tym samym zainteresowani przeszłością i zabytkami Zduńskiej
Woli, którzy odwiedzali stronę internetową, ponownie nie mogli dowiedzieć się
nic na temat tej części historii miasta.
Nadzieję obudziły liczne
informacje w lokalnych mediach na temat mozolnych prac Urzędu Miasta nad nową
stroną internetową miasta. W końcu ogłoszono sukces. Zduńska Wola ma swoją nową
stronę internetową i jak na XXI w. przystało można ją nawet przeglądać w
telefonie na „specjalnej” aplikacji.
Jak powiedziała pani
odpowiedzialna za promocję, strona i aplikacja została stworzona dla mieszkańców
ale i gości, którzy chcą przyjechać do miasta w celach
turystycznych. Tak więc jest przeznaczona dla tych, którzy Zduńskiej Woli nie
znają. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że Ci, którzy chcieliby
odwiedzić nasze miasto śladami Żydów zduńskowolskich, nie będą w stanie znaleźć
tam niezbędnych informacji.
Wprawdzie na stronie umieszczono informację, że w
mieście znajduje się cmentarz żydowski, ale już podane o nim dane są zupełnie
błędne.
Czy naprawdę przez ostatnie 16 lat naszych działań związanych z
upamiętnianiem społeczności żydowskiej Zduńskiej Woli Wydział Promocji Miasta nie
opanował tak podstawowych wiadomości na temat największego zabytku znajdującego
się na jego terenie?
Ciekawe jest również to, że według
strony Urzędu Miasta, Zduńska Wola choć posiada cmentarz żydowski nigdy nie
miała żadnej społeczności żydowskiej. Takich informacji bowiem na stronie nie
znajdziemy. Jedynym Żydem w mieście był według Urzędu Miasta dr Jakub Lemberg.
Nawiązując jednak do pierwszej
części mojego dzisiejszego wpisu, najbardziej bolesne jest to, że oficjalna
strona miasta podaje informację na temat okupacji w następujący sposób:
„Po wkroczeniu we wrześniu 1939
roku niemieckich wojsk okupacyjnych nazwę miasta zmieniono na Freihaus i
przyłączono je do Kraju Warty Rzeszy Niemieckiej. Zaludnienie spadło do
wielkości 12.354 osób w roku 1944, w tym tylko 6.800 narodowości
polskiej.”
Tym samym najważniejszy, ale i
najtragiczniejszy moment w dziejach miasta został sprowadzony do „spadku liczby
mieszkańców”, a przecież oprócz blisko 9. tysięcy zamordowanych mieszkańców
żydowskich, także kilka tysięcy osób nie-żydowskiego pochodzenia zostało wywiezionych
do obozów pracy i obozów koncentracyjnych. Cezura wojny spowodowała niepowetowane straty
ludnościowe naszego miasta. Zduńska Wola po wojnie już nigdy nie była tym samym
miastem. Już nigdy nie mieszały się tutaj języki, stroje, święta, zwyczaje. Do
miasta zaczęli napływać ludzie, którzy często nie czuli silnego związku
tożsamościowego z miastem i jego historią.
Dziś Urząd Miasta jest dumny ze swej
nowej strony internetowej, tym bardziej stara się tam zamieszczać regularnie
ważne, bieżące informacje, relacje z obchodów świąt i rocznic, które to możemy
łatwo przeglądać w „slajderze” na głównej stronie. Tak więc z nadzieją
czekałam, aż Urząd Miasta pierwszy raz w historii, z własnej inicjatywy
postanowi choćby na stronie internetowej uczcić pamięć zduńskowolan
zamordowanych podczas Zagłady.
No cóż…..Jedyne informacje, jakie w dniach 24-27
sierpnia 2016 roku pojawiały się na „slajderze” dotyczyły 500+, śmierci
Maksymiliana Marii Kolbe, która przypadała dziesięć dni wcześniej, czy darmowej
aplikacji na telefon „Odkryj dla siebie Zduńską Wolę”.
Śmierć blisko 9. tysięcy naszych sąsiadów nie
była widocznie dość ważna dla Urzędu Miasta. Nikt również z Urzędu Miasta nie
zapalił światełka na cmentarzu żydowskim, ani nie złożył kwiatów. Nikt z Urzędu
Miasta i Rady Miasta nie brał udziału w VII Dniu Otwartym cmentarza żydowskiego,
który jest jednocześnie skromną formą upamiętnienia tych wszystkich mieszkańców
Zduńskiej Woli, którzy pomiędzy oczekiwaniem na aromaty Szabatu, budowali i
rozwijali nasze miasto przez kolejne 117 lat.
cmentarz żydowski w Zduńskiej Woli, 28 sierpnia 2016, VII Dzień Otwarty,
fot. (c) Kuba Pawelec